Raaaaany...
Komentarze: 4
Czwartek, 18.03.2004r.
Waaah, lubię czwartki. Mam tylko cztery lekcje.
Ale za to jakie -_-'
Polski. [x2]
Raaany, ja nie chcę jechać na tą olimpiadę. Boooooooję się. I ona mio jeszcze o tym codziennie przypomina. Mamoooo, ja nie chcem....
Angielski.
Jeszcze gorzej -_-'
Edytka, jako moja wychowawczyni ukochana [khem...] ma obowiązek zebrać pozowlenia na bal gimnazjalny, no i kasę za ten bal oczywiście. I jekoś do niej nie dociera, że ja nie chcę iść na ten głupi bal -_-' Jakbym nie miała na co pieniędzy wydawać. I jakbym wyobrażała sobie siebię w sukience.... Nigdy.
Historia.
Cyruś to normalnie przechodzi samego siebie. Z lekcji na lekcje robi się coraz nudniejszy. I bardziej [że tak to nazwę] nieprzystosowany do życia w społeczeństwie szkolnym. Moja klasa to normalnie się nim [a nie Z nim] bawi. Czasami mi go żal.
Jak tylk owyszłam ze szkoły, to poczułam ulgę. I jeszcze to ciepełko ^^ Nie pamiętam żeby kiedyś był tak ciepły marzec. Kiedy wróciłąm do domu na termometrze [nie wisi na słońcu] było... 22 stopnie _-_ W marcu. Cuudnie. Uwielbiam ciepełko.
W domu było nudno i gorąco, więc wygrzebałam z portfela jakąś złotówkę i poszłam do kafei. Zwyczajowe sprawdzenie poczty.. dostałam fica od no-one ^^ Ja bym chciała tak pisać. Ym... czekam na tę trzecią część.
No i oczywiście pogadałam sobie z dziubkiem ^^ Coś mi się zdaje, że się nie ucieszyła na widok mojej dostępości na gg ^^ Hy hy... ale podobno jej się mój fic podoba. A raczej ten fragment, który wsadziłam na trailers.
Jak już mnie wywalili z kafei wróciłam do domcu... i pisałam fica, zachęcona opinią Ly. Niby zawsze się jej wszystko podoba, ale i tak lubię jak mi tą swoją wazelinę wciska [nie, dziubek?] :P
Chyba się ucieszy... skończyłam tego fica. Tylko... khe... on ma taki sam tytuł jak jej fic _-_ Czyli "Żegnaj". Zaczęłam go pisać ZANIM przeczytałam jej fica, zwykły zbieg okoliczności... ym... ale nie potrafię wymyśleć nic innego... został jak był, mam nadzieję, że nikt się nie pomyli ^^
Piątek, 19.03.2004r.
Co za dzień.... co za dzień...
Postanowiliśmy całą klasą urwać się z lekcji, w końcu zbliża się dzień wagarowicza, nie? Spotkaliśmy się o 7.45 pod żabką, o dziwo wszyscy przyszli o_o Zwykle w takich sytuacjach połowa klasy szła do szkoły na lekcje, i reszta miała ochrzan. A tu coś takiego...
Poszliśmy sobie do parku, na plac zabaw ^^ Nie cała klasa - większość poszła na tatrzańską [tor saneczkowy] , ale ja + siedem dziwczyn nie chciałyśmy, więc zostałyśmy na placu. Fajnie było, fajna pogoda, pogadałyśmy sobie, pohuśtałyśmy się, pokręciłyśmy na karuzeli... aż w końcu chciałyśmy wrócić do szkoły - tak się umówiliśmy, o 9.40 wracamy do szkoły i idziemy na dni otwarte do LO VII. Poszłyśmy po resztę na tatrzańską i... zastałyśmy tam resztę klasy, uchlaną i śmierdzącą papierochami i wódą. Szkoda gadać.
Nie zrażone przeszkodami [jak to ładnie brzmi ^^] wróciłyśmy w osiem do szkoły i razem z innymi trzcimi klasami poszliśmy do tego LO VII.
I wtedy się zaczęło.
Wspominałam już, że dwóm dziewczynom z mojej klasy ubzdurało się, że podoba mi się łabędź? Taaaaaak... nie dały sobie spokoju. Kiedy szliśmy przez deptak... zostałam zmuszona, żeby iść z nim pod rękę _-_ Raaaaany, bardziej zażenowana to jeszcze nie byłam... A potem, kiedy czekałam na autobus to oczywiście musiał czekać ze mną _-_ No nieeeeeeeeee.....
Dodaj komentarz